Kiedy słodycze były rarytasem
Dziś dzieci mają do wyboru setki czekolad, lizaków i żelków z całego świata.
Ale kiedyś…
W czasach PRL-u, słodycze były czymś wyjątkowym.
Landrynki kawowe, które widzimy na zdjęciu, były prawdziwym skarbem.
Każdy, kto dorastał w latach 70., 80. czy 90.,
zna ten smak.
To był smak dzieciństwa, smak soboty,
smak wizyty u babci.
Landrynki kawowe – cukierek, który miał duszę
Brązowe, twarde, z białym paskiem pośrodku.
Ich smak był intensywny, kawowy, lekko słodki – i długo zostawał na języku.
Nie były drogie, ale i tak często chowało się je na „specjalną okazję”.
To nie były słodycze z reklamy.
To były cukierki z duszą, pełne wspomnień i prostoty.
Skąd wzięły się te cukierki?
Cukierki te produkowano w wielu zakładach cukierniczych w Polsce – m.in. w Wedlu, Jutrzence czy lokalnych fabrykach w miastach wojewódzkich.
Nie miały nowoczesnych opakowań.
Często były sprzedawane luzem, na wagę – zawinięte w szary papier lub celofan.
Ale nikt nie narzekał.
Bo liczył się smak i radość z ich zdobycia.
Dlaczego były tak ważne?
W czasach PRL-u sklepy świeciły pustkami.
Dzieci nie mogły przebierać w słodyczach – każda czekoladka, każdy cukierek miał wagę emocjonalną.
Landrynki kawowe były nagrodą, prezentem, dowodem miłości.
Babcia dawała je z kieszeni fartucha.
Pani w kiosku odkładała „dla stałego klienta”.
Rodzice kupowali je „na niedzielę” – jako małą radość po tygodniu pracy.
Cukierki jako łącznik pokoleń
Choć były proste, te cukierki łączyły ludzi.
Wspólne ssanie landrynek podczas spaceru, dzielenie się nimi w szkole, chowanie po kieszeniach…
To nie był tylko cukierek.
To było wspomnienie bezpiecznego świata.
Co dziś zostało z tamtych smaków?
Dziś te cukierki są rzadkością –
czasem pojawiają się w sklepach retro, na jarmarkach, albo w specjalnych zestawach świątecznych.
Ale dla wielu dorosłych – jeden kęs wystarczy, by wrócić do dzieciństwa.
Do babcinej kuchni, do szkolnych ławek, do kolejek w sklepie spożywczym.
Wartość sentymentalna ponad wszystko
W dobie fast foodów i supermarkecie, takie landrynki pokazują,
że szczęście nie zawsze kryje się w bogactwie.
Czasem wystarczy prosty smak,
który przeniesie nas w czasie.
Zamknij oczy i przypomnij sobie…
– brzęk cukierków w kieszeni,
– uśmiech babci, gdy częstuje cię jednym,
– sobotnie popołudnie, gdy trzymasz w ręce skarb:
małą, brązową landrynkę.
To był smak dzieciństwa.
Smak, który nie potrzebuje reklamy.
Smak, który zostaje w sercu – na zawsze.