Cienie nad Bieszczadami – historia, której nie wolno zapomnieć
👇 Don’t stop — the key part is below 👇
Wczesnym rankiem, wiosną 1947 roku, mgła unosiła się nad dolinami Beskidów. W ciszy można było usłyszeć kroki żołnierzy, oddechy koni i metaliczny dźwięk przeładowywanych karabinów. To był początek operacji, która na zawsze zmieniła losy dziesiątek tysięcy ludzi – Operacji „Wisła”.
Na zdjęciu, które przetrwało do naszych czasów, widzimy twarze schwytanych bojowników OUN/UPA, siedzących pod lufami karabinów Ludowego Wojska Polskiego. Patrzą w obiektyw, jedni z rezygnacją, inni z gniewem. Ale najwięcej widać w ich oczach – zmęczenie i poczucie końca.
Dziedzictwo wojny, które nie chciało odejść
II wojna światowa zakończyła się oficjalnie w maju 1945 roku, ale na terenach południowo-wschodniej Polski i Zachodniej Ukrainy nie nastał spokój. Oddziały ukraińskich nacjonalistów z OUN i zbrojnego ramienia UPA wciąż prowadziły walki, napadały na wsie, toczyły potyczki z Wojskiem Polskim. W lasach i górach Bieszczadów wojna wciąż żyła.
Ludzie mieszkający na tym pograniczu żyli w ciągłym strachu. Chłopi bali się wyjść na pola, kobiety modliły się, aby noc minęła bez napadu. Starsi mówili szeptem, że wojna się skończyła, ale pokój nigdy tu nie dotarł.
Operacja „Wisła” – przymusowe wysiedlenia
Decyzją władz w Warszawie w kwietniu 1947 roku rozpoczęto szeroko zakrojoną akcję – Operację „Wisła”. Jej celem było nie tylko rozbicie oddziałów UPA, lecz także przymusowe wysiedlenie ludności ukraińskiej z terenów południowo-wschodniej Polski.
W ciągu kilku miesięcy wysiedlono około 140 tysięcy osób – mężczyzn, kobiet, dzieci, starców. Pędzono ich w bydlęcych wagonach na zachód i północ Polski, do ziem odzyskanych, gdzie mieli się rozpłynąć w morzu polskości. Dla wielu była to podróż bez powrotu – nigdy już nie zobaczyli swoich domów, cerkwi, cmentarzy przodków.
Dla polskich żołnierzy nie była to łatwa misja. W rozkazach pisano o konieczności walki z bandami, ale w codzienności żołnierze spotykali zwykłych ludzi – płaczące dzieci, starców proszących o chwilę litości. Żołnierze patrzyli, jak całe wsie pustoszeją, a ogień pochłania chaty, by nikt już nie mógł wrócić.
OUN/UPA – walka, która prowadziła donikąd

Dla oddziałów ukraińskich nacjonalistów wojna o niepodległą Ukrainę miała wymiar święty. Walczyli z Sowietami, z Polakami, z każdym, kogo uznali za przeszkodę. Ale w 1947 roku ich siły były już rozbite. Część próbowała przedostać się do Czechosłowacji – tam czekała na nich operacja „B” zorganizowana przez wojsko czechosłowackie. Innych dopadła sowiecka operacja „Zachód”.
Wszystko zamykało się w pułapkę bez wyjścia.
Ludzki wymiar tragedii
Zdjęcia z tamtych dni pokazują chłopców i mężczyzn, którzy jeszcze niedawno byli żołnierzami w oddziałach UPA, a teraz siedzieli bezradni pod lufami karabinów. Obok nich matki płaczące nad walizkami, dzieci ściskające ikony i kawałki chleba.
W pamięci świadków pozostały obrazy konwojów – długich sznurów wozów, krzyków i lamentów. Wielu Polaków, którzy obserwowali wysiedlenia, miało w sercach mieszane uczucia – jedni czuli ulgę, że terror się kończy, inni żal, że niewinni ludzie cierpią.
Pamięć, która boli
Dziś, kiedy patrzymy na fotografie z tamtego okresu, trudno pozostać obojętnym. Operacja „Wisła” pozostaje jednym z najbardziej kontrowersyjnych rozdziałów powojennej historii Polski. Dla jednych była koniecznością, aby zakończyć przemoc, dla innych – dramatem i niesprawiedliwością.
W Beskidach i Bieszczadach wciąż można znaleźć ślady tamtych wydarzeń – opuszczone wsie, zarośnięte fundamenty cerkwi, krzyże na cmentarzach, które nikt nie odwiedza. A jednak pieśni, wspomnienia i pamięć przetrwały. Wnukowie wysiedlonych wciąż odwiedzają te tereny, odnajdując w lasach echo dawnych głosów.
Dlaczego musimy pamiętać?
Historia operacji „Wisła” przypomina, że wojna nie kończy się wraz z podpisaniem traktatu. Jej skutki ciągną się przez pokolenia. Wysiedlenia, utrata domów, rozbite wspólnoty – to rany, które długo się nie goją.
Musimy pamiętać nie tylko o bohaterstwie i walce, ale także o cierpieniu zwykłych ludzi. Tylko w ten sposób możemy budować przyszłość opartą na prawdzie i pojednaniu.