Homegrown Coffee Bar

Website about history and memories of life

Poland old

Szkolny cud, który ranił i uczył — pamiętasz?

Ostry jak wspomnienia

Był kawałkiem metalu, niczym więcej. Mały, chłodny w dotyku, błyszczący w miejscach, gdzie palce ścierały warstwę matu. Ale w tamtych czasach w szkole potrafił być czymś więcej – bramą do świata geometrii, map, rysunków, a czasem… i bólu.

Pamiętam go z drewnianej ławki w mojej klasie. Zawsze leżał obok linijki i ołówka, jak żołnierz gotowy do akcji. Nie miał w sobie nic z plastikowej delikatności dzisiejszych przyborów – był twardy, ciężki, jakby mógł przeżyć całe pokolenia uczniów. I w pewnym sensie tak było: służył kolejnym rocznikom, przechodząc z rąk do rąk, często z drobnymi rysami i wgnieceniami, które opowiadały swoją własną historię.

Dla nas, dzieci, był trochę jak zabawka, trochę jak narzędzie magiczne. Wystarczyło włożyć w niego ołówek, dokręcić śrubkę, rozstawić ramiona i nagle zwykła kartka papieru zamieniała się w wszechświat okręgów i łuków. Każdy ruch ręki prowadził w idealnym, matematycznym rytmie – raz, dwa, trzy, a potem znów początek.

Ale był też niebezpieczny. Ostry szpikulec wbijał się w papier z taką samą łatwością, jak w skórę. Wystarczyło jedno nieuważne pociągnięcie, żeby pojawiła się kropla krwi na palcu. Niektórzy mówią, że to właśnie te drobne ranki uczyniły nas ostrożniejszymi. Ja myślę, że nauczyły nas, iż nawet rzeczy stworzone do tworzenia piękna mogą ranić.

Pewnego dnia, kiedy miałem dziesięć lat, lekcja matematyki ciągnęła się niemiłosiernie. Za oknem padał deszcz, a krople spływały po szybie tak wolno, że można było liczyć je jak sekundy. Wtedy mój kompas – ten sam, który teraz patrzy na mnie z fotografii – wyślizgnął mi się z dłoni. Spadł na podłogę, a jego ostry koniec przebił cienką skórę na wierzchu mojej dłoni. Pamiętam ten moment, bo nauczyciel spojrzał na mnie surowo, ale zaraz potem położył rękę na moim ramieniu i podał mi chusteczkę.

Ten mały przedmiot był świadkiem setek podobnych chwil. Rysował mapy w zeszytach geograficznych, szkice w zeszytach technicznych, wzory w marginesach listów miłosnych, które pisaliśmy w tajemnicy. Widział pierwsze próby narysowania idealnego koła i te wszystkie krzywe, które wyszły inaczej, niż planowaliśmy.

Z czasem jednak, plastik i nowe technologie wyparły go z naszych piórników. Pojawiły się cyrkle lekkie, kolorowe, bezpieczne – takie, które nie mogły przebić skóry. Niby lepsze, a jednak pozbawione tamtej surowej, metalowej duszy.

Dziś, kiedy patrzę na ten stary przyrząd, czuję coś w rodzaju pustki. Bo nie chodzi tylko o to, że już go nie używamy. Chodzi o to, że wraz z nim odeszły tamte chwile – zapach kredy w klasie, skrzypienie podłogi pod krokami nauczyciela, szept kolegi obok, gdy pytał o wynik zadania. Zniknęło coś, czego nie da się odzyskać – prostota i jednocześnie intensywność tamtych dni.

My, dorośli, często mówimy, że wspomnienia są jak fotografie w głowie. Ale niektóre wspomnienia są jak dotyk – chłód metalu w dłoni, lekki ból, gdy szpikulec wbija się w skórę, cichy stukot, gdy odkładało się go na blat ławki. Te drobne odczucia, niezauważalne wtedy, dziś stają się najcenniejsze.

Pewnie gdzieś w szufladzie któregoś ze starych biurek leży jeszcze taki cyrkiel. Może pokryty lekką rdzą, może z poluzowaną śrubką. Ale jeśli ktoś go weźmie do ręki, poczuje ten sam ciężar – nie tylko metalu, ale też czasu, który minął.

Patrzę na niego i myślę, że był z nami w chwilach, które ukształtowały nasze dłonie i nasze serca. Był małym, codziennym narzędziem, które niepostrzeżenie zapisało się w naszej historii. I choć teraz leży cicho, wciąż potrafi obudzić w nas echo tamtych dni – echo, które brzmi jak skrzypienie szkolnej ławki i śmiech gdzieś z końca klasy.

Może właśnie dlatego tak boli świadomość, że tego już nie ma. Że nasze dzieci nie poznają tego lekkiego strachu przed ostrzem, który mieszał się z radością rysowania. Że ich przybory szkolne nie będą miały historii, tylko funkcję.

Ale póki pamiętamy, póty ten stary, metalowy cud wciąż żyje – nie w szufladzie, lecz w nas.

LEAVE A RESPONSE

Your email address will not be published. Required fields are marked *